PARAFIA MĘCZEŃSTWA ŚWIĘTEGO JANA CHRZCICIELA w Samborze


Piątek, 29.03.2024, 16:13


                                  „Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku”.A. de Saint-Exupery

Login: Gość | Grupa "Goście" | RSS | Główna | gazetka_41_1 | Mój profil | Wyjście

        



PISMO PARAFII ŚCIĘCIA ŚW. JANA CHRZCICIELA W SAMBORZE

Nr 4 (41) Kwiecień 2010 rok.       


 


ZAMRTWYCHWSTANIE

 

Dobrze widzi się tylko wtedy, gdy się patrzy sercem. Najważniejsze jest dla oczu niewidoczne – to stwierdzenie najlepiej chyba określa postawę wymaganą wobec tajemnicy zmartwychwstania. Ewangelia ukazuje nam, że ci, którzy kierują się głosem serca i nie pozwalają się przytłoczyć tragicznym wydarzeniom, że właśnie oni są w stanie spotkać Zmartwychwstałego, rozpoznać i doświadczyć radości płynącej z tego spotkania.

Maria Magdalena i uczeń, którego Jezus miłował – pierwsi dotykają prawdy zmartwychwstania; dotykają jej sercem, bo sercem jej szukają. Tragedia Wielkiego Piątku, pustka i beznadziejna cisza dnia następnego pokazują, jak bezsensowne jest życie, gdy gaśnie ostatni płomyk nadziei. W takiej sytuacji zdolni są tylko przetrwać jedynie ci, którzy potrafią usłyszeć w swoim sercu głos, który mówi: „to niemożliwe!”. Właśnie ten głos kazał Marii Magdalenie biec do grobu, ten też głos tak uskrzydlił umiłowanego ucznia, że wyprzedził on wszystkich w dążeniu do pewności wiary. Serce mówiło im: „To niemożliwe, przecież On powiedział, On znał Ojca, On nie kłamał!”. Głos serca, który stawał się coraz mocniejszy i przebijał się powoli ponad głosami myślących realnymi kategoriami. Głos, który nie zawiódł, bo budził nadzieję, rozkrzewił wiarę i w końcu doprowadził do spotkania…

Jak można wierzyć w miłość w rzeczywistości zdominowanej przez agresję, egoizm, niesprawiedliwość i wojny? Gdzie był Bóg, gdy ludzie ginęli w Auschwitz, Katyniu…? Jak można dziś wierzyć w dobro i miłość? Na czym opierać nadzieję na przyszłość? Obiektywnie patrząc, można by rzec, że ten świat wyczerpał już swoje możliwości, że doszliśmy do „końca historii…”. „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara…”- mówi św. Paweł (1 K0or 15, 14).

Nie ma żadnej matematycznej formuły, z której można by wyprowadzić prawdę o zmartwychwstaniu; żaden system komputerowy nie może jej odtworzyć, bo nie jest „logiczna”. Bo logika zmartwychwstania to logika serca; serca, które ukochało, które szuka, wychodzi na spotkanie, spotyka i doświadcza. Prawdy o zmartwychwstaniu nie głoszą naukowcy lecz świadkowie. „My jesteśmy świadkami tego wszystkiego” – bądźmy, zatem w codziennym życiu świadkami Zmartwychwstałego Pana.

ks. Augustyn CR

Zmartwychwstały Panie…

Poraź nas jak żołnierzy Piłata,

By wiara nasza nie skrzepła.

Obal uderzeniem światła,

By serce nie oślepło.

Daj nam tęsknotę Trzech Marii,

A jeśli nas przywołasz –

Nad życiem naszym otwartym

Postaw swego anioła.

Ty któryś otworzył skałę,

Jak ziemię otwiera ziarno.

Daj miłość ludzi i rzeczy

Wytrwałą i odważną.

ŚWIATŁO  ZMARTWYCHWSTANIA…

 

Przed kilkoma dniami ze względu na silny wiatr była uszkodzona linia elektryczna i na jakiś czas mój dom pogrążył się w ciemności. Mama przyniosła do mego pokoju dwie świece i ja zapaliłam je, ażebym mogła przygotować się do zajęć. Zauważyłam, że jedna świeca płonie bardzo dobrze, równo, dając dużo światła. Druga zaś płonęła marnie, dając mało światła, ale za to dużo dymu. Odłożyłam podręcznik i w zadumie obserwując świece porównałam je z ludzkim życiem. Jedni żyją, dając dużo światła i ciepła, inni przechodzą obok z dużą dawką chłodu i obojętności. Zastanawiałam się, dlaczego tak jest? Czy jesteśmy gotowi nieść świecę swego życia tak, by dawała ona więcej Bożego światła i mniej „ludzkiego” dymu? Jak zapalić w swej duszy latarnię, która nieomylnie poprowadzi do portu wiecznego zbawienia? Czego brakuje nam? Może zbyt słabą jest nasza wiara w to, że Ojciec Niebieski przez swoją do nas miłość posłał swego jedynego Syna, Jezusa, który przez śmierć krzyżową i zmartwychwstanie otworzył dla nas bramy Królestwa Wiecznego. Wiara w Jezusa, w Jego krzyżowy czyn staje się światłem dla ścieżki twojego życia, kagankiem dla twej nogi.

Chrystus obciążony krzyżem jest znakiem wybaczenia naszych nieprawości, niesie zgodę i spokój w nasze serca . Zaprasza nas, abyśmy Go naśladowali. Niesiemy krzyż naszej szarej codzienności, wątpiąc, narzekając, pochylając głowę i bezradnie rozkładając ręce. Czasem uchodzi nam ziemia spod nóg, często nie rozumiemy planów Bożych na swe życie, wydaje się, że stoimy na krawędzi. Zapominamy, że Pan przebacza nam, przejawia swe miłosierdzie, woła nas do siebie, zachęca nasze serca do skruchy i oczyszczenia z grzechów. Wszyscy jesteśmy grzeszni przed Bogiem i wszyscy będziemy odpowiadać przed Nim za nasze grzechy. Chrystus umarł za grzechy ludzi na krzyżu, i jeśli człowiek przyjmuje tą ofiarę z wiarą, to wówczas Bóg przebacza jego grzechy i przewinienia.

Zmartwychwstanie Chrystusa, poprzedzone Jego męką i śmiercią krzyżową, jest źródłem przemieniającej mocy, która ogarnia każdego człowieka i cały materialny świat przez Boga stworzony. Jest ono źródłem wielkiej radości chrześcijan i napawa nas nadzieją, że i nasze życie, pogrążone w ciemności przygnębienia, smutku i problemów, rozjaśni się światłem paschalnej świecy.

Jak powinniśmy ułożyć swe życie? Jak postępować, aby nie zbłąkać się w ciemnościach, ale oświecać drogę sobie i przechodzącym obok światłem, które zapala dla nas Zmartwychwstały Chrystus?

Zakończyliśmy Wielki Post chwalebnym zmartwychwstaniem i radośnie brzmiącym „Alleluja!”. Jest to coroczny sygnał do duchowego odrodzenia, zmiany życia, duchowego zmartwychwstania, rozpoczęcia na nowo prawdziwie chrześcijańskiego życia. Jest to dar od miłosiernego Boga. On znów lituje się nad nami grzesznikami, daje nam szansę na życie z Nim w wieczności. Boże przebaczenie jest wyrazem Jego miłości do człowieka, którą On podzielił się z nami i powierzył ją „w depozyt”, byśmy mogli ją mnożyć po świecie. Ta siła miłości, która pokonała śmierć i zajaśniała zwycięskim zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa, pokona wszelkie zło, nienawiść i grzech, i zajaśnieje blaskiem Królestwa Bożego w sercach ludzi.

Wołając z radością „Chrystus zmartwychwstał!” - wszyscy winniśmy być gotowi pójść za Nim, nie bacząc na trudy, znużenie, zwątpienia. On obdarzy nas siłą i mocą. Z całego serca zaprośmy Jezusa w nasze serca, aby był w naszym życiu światłością. I życie nasze stanie się podobne do świecy, która jasno płonie Bożym światłem. I żadne życiowe problemy nie pogrążą nas w mroku i nie będziemy błąkać się w ciemnościach.

Ewelina Borsuk

 

Jezu, Ty jesteś inny…

 

Ty wstępujesz do domu celnika, gdy inni nim gardzą.

Ty przywołujesz dzieci do siebie, gdy inni je odsuwają.

Ty zbliżasz się do słabych i chorych, gdy inni łokciami się przepychają.

Ty usuwasz się w cień, gdy chcą Cię ogłosić królem.

Ty nazywasz Judasza przyjacielem, gdy on Cię wydaje wrogom.

Ty przebaczasz Piotrowi, który się Ciebie wyparł.

Ty łotrowi na krzyżu obiecujesz raj, gdy inni go przeklinają.

Ty bierzesz na siebie nasze winy i grzechy, gdy inni umywają ręce na znak niewinności.

Ty zwyciężasz śmierć swoją, gdy inni uważają, że wszystko skończone.

Jezu, dziękuję Ci, że jesteś inny.

                                               (Autor nieznany)

 

         Podczas Ostatniej Wieczerzy wszystkich nas Jezus nazwał przyjaciółmi, powiedział „Już nie nazywam was sługami, tylko przyjaciółmi i oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca, który jest w niebie”. A jak powinni zachowywać się przyjaciele? Chrystus kocha każdego z nas, przebacza nasze winy, chętnie podstawia swoje ramiona, gdy sami już nie możemy iść, cierpliwie czeka na powrót syna marnotrawnego. A jak jest z naszej strony? Często narzekamy, nie chcemy nieść własnego krzyża, a cóż dopiero krzyża cierpienia innych…? Po prostu staramy się go nie zauważać, nie godzimy się na dźwiganie krzyża bliskich, zawsze brakuje nam siły i czasu na dobre słowo, na uśmiech i życzliwość, na pomoc drugiemu człowiekowi. Często nie rozumiemy, że właśnie to jest współczesny krzyż Chrystusa, bo to On nauczał: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

            Jezu, Ty naprawdę jesteś inny… Bo tylko Ty umiesz każdą naszą klęskę, każde cierpienie i zło przemienić w ogrom dobra dla nas. Bo Ty jesteś Miłością.

W czasie Wielkiego Postu i Zmartwychwstania Pańskiego przypominają mi się chwile pobytu w Ziemi Świętej, gdy kroczyłam śladami Chrystusa na Golgotę, zadawałam sobie pytanie: kim ja jestem dla niego? Czy jestem Jego przyjacielem? Dlaczego On wybrał mnie, obdarzył ogromną łaską i chce bym szła z nim po Jego męczącej drodze? Pewno dlatego, abym odczuła to sama i powiedziała Wam Droczy Czytelnicy, że On jest naprawdę inny – miłosierny bez granic, bezwzględnie kochający każdego z nas, że Jego nasze życie nie kończy się grobem, że największym tryumfem jest Zmartwychwstanie – Jego i nasze.

W tym radosnym okresie Wielkiejnocy napełnijmy swoje serca pokojem i radością, zaufajmy Mu, bo On jest inny…

Maria Iwanowa

 

Ñ        Ò        Ñ        Ò        Ñ                    Ò        Ñ                    Ò        Ñ        Ò        Ñ        Ò

Święta Teresa z Lisieux

MAŁA DROGA

 

Po latach poszukiwań, siostra Teresa odkrywa drogę dziecięctwa duchowego. Odkrycie to przemieniło zupełnie jej życie. Otrzymała łaskę głębokiego poznania Ojcostwa Boga, który nie jest niczym innym jak tylko Miłością Miłosierną. Odtąd z całkowitą i zupełnie naturalną ufnością dziecka, które czuje, że się je kocha i zawsze wybacza wszelkie popełnione błędy, Teresa pójdzie naprzód swoją "małą drogą ufności i miłości".

 Teresa nie potrzebuje modlitewnych formułek i książeczek do nabożeństwa. "Ja robię tak jak dzieci, które jeszcze nie umieją czytać, ja mówię po prostu dobremu Bogu to, co chce mu powiedzieć i On mnie zawsze rozumie." - pisze. Ma do Boga zaufanie dziecka. Pewności i gwarancji nie potrzebuje. Podkreśla, że mozolne posuwanie się naprzód w zaufaniu w dobroć Bożą może być bardziej wartościowe niż pełne własnego zadowolenia wykonywanie cnót. Tylko ten który nie posiada nic, może zostać czymś obdarowany. Tylko duszę wolna od zaufania we własna sprawiedliwość, we własne dokonania i ludzkie zabezpieczenia, może Bóg napełnić swa mocą. Teresa zdaje sobie doskonale sprawę niebezpieczeństwa, które czyha na jej małej nowej drodze. Kiedy rezygnuje się z wielkich czynów, działań i zasług, daje się pole do działania lenistwu i ucieczce przed odpowiedzialnością, ale Teresa nie chce przecież żeby nic nie robić. Chce tylko tego, żeby nie być dumnym z własnego działania, bo cała ludzka sił jest darem Boga.

Mała droga Teresy uświęca zwykły, powszedni dzień. Mówi, że nie należy marzyć o czymś nadzwyczajnym, ale wykonywać z miłością to co zwyczajne. Teresa pisze: "Gdy nie mogę nic odczuwać, gdy jestem całkiem oschła, niezdolna aby się modlić, praktykować cnoty, wtedy szukam malutkich okazji, prawdziwie nic nie znaczących czynów, by sprawdzić Jezusowi radość. Na przykład uśmiech, przyjazne słowo jeśli wolałabym raczej milczeć, albo zrobić markotna minę". Jej życie pokazuje, że świętym zostaje się nie przez niezwykłe talenty bohaterskie czyny. Świętym jest człowiek, który wszędzie i zawsze żyje w pobliżu Boga. "Nie mogę uczynić się większą ... ale chcę szukać sposobu, aby dostać się do nieba na małej drodze, na drodze prawdziwie prostej, prawdziwie krótkiej, na całkiem małej nowej drodze".

Wystarczy więc uczynić się całkiem małym, by zostać przygarniętym w ramiona ukochanego Ojca, stać się jak mały baranek, by Pan przygarnął go do serca. Uczynić się całkiem małym z miłości. Kiedy Teresa odkrywa tę podstawową prawdę, odczuwa przejmującą radość i woła: "O Jezu, moja miłości, wreszcie odkryłam moje powołanie. Moim powołaniem jest Miłość! W Sercu Kościoła będę Miłością i w ten sposób będę wszystkim"...

Być Miłością, być małym... co to oznacza ? Św. Teresa pisze: "Mam tylko jeden sposób, by okazać Ci moją miłość: rzucanie kwiatów, to znaczy, że nie opuszczę żadnej okazji do ofiary, choćby najmniejszej, żadnego spojrzenia, żadnego słowa, wykorzystam najdrobniejsze nawet czyny, by je pełnić z miłości"...

Pozostać małym znaczy: "uznać swoją małość, wszystkiego oczekiwać od dobrego Boga, nie smucić się za bardzo swoimi biedami. W końcu: nie chcieć gromadzić żadnych szczególnych zasług... Pozostać małym znaczy dalej: nie przypisywać sobie cnót, które się praktykuje, jak gdyby się było zdolnym do czegokolwiek dobrego, lecz uznać, że są one skarbem, który dobry Bóg włożył w rękę swojego małego dziecka, aby się nim posłużyć gdy go potrzebuje!".

"Musimy czynić wszystko, co do nas należy" - stwierdza jasno. Dawać nie licząc, praktykować cnoty przy każdej okazji, stale się przezwyciężać, udowadniać naszą miłość przez wszelkiego rodzaju czułość, wymyślną delikatność -jednym słowem, musimy z miłości ku Bogu wykonywać wszystkie dobre czyny na jakie nas stać. Ale rzeczywiście konieczną rzeczą jest, całą naszą ufność złożyć w Tym, Który sam uświęca nasze czyny i Który potrafi nawet z kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi. Tak, koniecznym jest, jeśli uczyniliśmy wszystko co powinniśmy uczynić, abyśmy się wtedy uznali za nieużyteczne sługi, ufając równocześnie, że Bóg da nam z łaski wszystko, czego potrzebujemy. To jest mała droga dziecięctwa!".

W okresie 9,5 lat spędzonych za milczącymi murami karmelitańskiego klasztoru skrystalizowała się w duszy tej pokornej zakonnicy duchowość prosta i jaśniejąca, porównywalna z najbardziej owocnymi w całej historii Kościoła. "Mała droga" terezjańska pociągnie swym świetlistym śladem ogromne tłumy wiernych aż do końca cza0sów.

                                                        s.Katarayna Ławreniuk FRM


NASTĘPNA STRONA -->


 




MENU

Kategorie rozdziału

Wszystkie [2]

Forma wejścia

Szukaj

Kalendarz

«  Marzec 2024  »
PnWtŚrCzwPtSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031

Nasza sonda

Ocena strony
Suma odpowiedzi: 261

Statystyka


Ogółem online: 1
Gości: 1
Użytkowników: 0