PARAFIA MĘCZEŃSTWA ŚWIĘTEGO JANA CHRZCICIELA w Samborze


Sobota, 20.04.2024, 06:07


                                  „Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku”.A. de Saint-Exupery

Login: Gość | Grupa "Goście" | RSS | Główna | ks_kazimierz_macynski_7_1 | Mój profil | Wyjście

        


W czasach kleryckich, odwiedzając rodziców w Rydze, odwiedzał również kleryków w Seminarium. Zawsze otrzymali drobną zapomogę.

Ważne, że nigdy nie organizował życia komuś. Pierwsza rozmowa była dopiero na święta Bożego Narodzenia. Ponieważ nie było szans dostać się do Rygi ze Lwowa, ks. Kazimierz załatwił miejsce zamieszkania w Rydze. Tam podjął pracę jako kierowca na jednej z parafii. Stamtąd wstąpił do Seminarium jako mieszkaniec Łotwy. Po powrocie z Łotwy jako kapłan i podjęciu pracy w Iwano – Frankiwsku (Stanisławowie), nadal utrzymywali kontakty. Ks. K. Mączyński obecny był wraz z chórem na otwarciu kościoła w Stanisławowie.

Dzięki ks. Kazimierzowi Mączyńskiemu poznał również innego kapłana. Był to ks. H. Mosing – potajemny kapłan, oficjalnie lekarz posługujący we Lwowie.

Ostatnie spotkanie miało miejsce w Rydze, gdy już ks. Kazimierz był leżący. Było to dwa tygodnie przed śmiercią. Na jego pogrzebie obecni byli z Ukrainy: Bp Marcjan Trofimiak, ks. Wiktor Antoniuk, ks. Franciszek Pukajło, ks. Anatolij Zajączkowski, ks. Jan Krajan i sam ks. K. Halimurka.

Kolejnym kapłanem – wychowankiem jest ks. Franciszek Pukajło. Pochodzi z Łanowic, wioski, z której dojeżdżano do kościoła w Samborze.

Dla ks. Kazimierza nie był to łatwy czas. W każdą niedziele p. Czesław zdawał relacje Księdzu. Jednej niedzieli, gdy nie podszedł po Mszy św. do Księdza, został wezwany na poniedziałek. Na tłumaczenie, że nie było nic nowego, dlatego nie przyszedł, usłyszał: „To nic że nic nowego. Ja chce widzieć czy pan na wolności.”

Były również listy wysyłane do Papieża. Te listy przepisywał na maszynie sam ks. K. Mączyński. Listy podawano do Polski, a stamtąd wysyłano do Watykanu. Kopia listu została wysłana do M. Gorbaczowa.

Z Moskwy 17 grudnia 1988 roku, przyszła odpowiedź, że wspólnota została zarejestrowana. 7 lipca 1989 potwierdził rejestracje Lwów. W międzyczasie, 28 maja 1989 roku, pospiesznie otworzono Muzeum Religii i Ateizmu. 6 grudnia 1989 Rada Miejska podjęła decyzję o zwrocie kościoła. 13 grudnia przekazano oficjalne dokumenty. Poświęcenie odbyło się 23 grudnia 1989 roku w obecności ks. bpa Stefana Moskwy z Przemyśla. Ceremonia poświecenia rozpoczęła się od symbolicznego przekazania kluczy kościoła ks. K. Mączyńskiemu. Pierwsza homilia głoszona była przez ks. Mączyńskiego w języku polskim, a ks. Piotr Sawczak wygłosił homilie w języku ukraińskim. Kolejne Msze św. zostały odprawione przez ks. K. Mączyńskiego w wigilię i święta Bożego Narodzenia.

Kolejnym świętem w parafii była I Komunia św., która miała miejsce 3 czerwca 1990 roku.W czerwcu odbyła się również druga uroczystość – wizytacja Biskupa z Rygi.

Cz. Bulkiewicz wspomina, że i w Drohobyczu nie brakowało napięć między Polakami a Ukraińcami. Nawet dotyczyło to kwestii uczęszczania do kościoła Ukraińców. W jednym z kazań, ks. Kazimierz powiedział: „nikt nikomu nie ma prawa zabronić chodzenia do kościoła!”

W sierpniu 1990 roku, ks. K. Mączyński przekazał parafię nowemu kapłanowi przybyłemu z Polski.

Grzegorz Bander, mieszkaniec Sambora, pamięta ks. Kazimierza od czasów jego przyjścia do parafii. W pamięci utkwiła mu umiejętność prowadzenia rozmów z władzą, na przykład w celu uzyskania pozwolenia na remont kościoła.

Drugą ważną cechą była umiejętność wynagrodzenia pracowników kościelnych. Nie chodziło tu tylko o należną zapłatę, ale i o takie gesty, jak zorganizowanie opłatka dla zasłużonych dla Kościoła. Podobnie odwdzięczał się procesjantkom.

Walery Bortniakow

  1. Praca w parafii św. Jana Chrzciciela w Mościskach

 

Rzymsko-katolicka parafia w Mościskach została założona na przełomie XIV i XV wieku. Obecny murowany kościół zbudowano w roku 1604. Przed II wojną światową parafia liczyła 7 tysięcy wiernych. Proboszczem parafii, od 26 VIII 1925 roku był ks. Andrzej Skrobacz Wikarym (od roku 1932) a jednocześnie katechetą (od roku 1936) był ks. Edward Saletnik.

Ks. A. Skrobacz, wraz z ks. E. Saletnikiem, zostali aresztowani w lipcu 1950 roku. Proboszcza, ks. Andrzeja Skrobacza po dwóch tygodniach zwolniono z więzienia w Drohobyczu. Ks. Edward Saletnik powrócił z łagrów w roku 1955.

Ks. A. Skrobacz zmarł w Mościskach 24 grudnia 1958 roku. Ks. E. Saletnik zmarł 14 stycznia 1967 roku, również w Mościskach. W okresie przed przybyciem na parafię ks. K. Mączyńskiego parafię w Mościskach obsługiwali o. Rafał Kiernicki ze Lwowa czy ks. Jan Szetela z Nowego Miasta.

Halina Wencak, obecna mieszkanka Lwowa, pamięta przybycie do parafii ks. K. Mączyńskiego. Po śmierci ks. Saletnika przez kilka niedziel nie było Mszy św. parafianie stali pod drzwiami kościoła. W taki sposób bronili przed władzą kościół. Nie chcieli dopuścić by zabrano klucze. Pierwsza Msza św. ks. Kazimierza miała miejsce w święto Matki Bożej Gromnicznej.

Moje pierwsze wrażenie jako dziecka, było wielkie. W tym czasie nie było jeszcze światła w kościele. W kościele było zaświeconych dużo świec. Od początku dał się poznać jako dobry gospodarz, uczciwy człowiek i punktualny. Remont rozpoczął się od zaprowadzenia światła. Potem kolejne inicjatywy.

Ludzie przy ks. Kazimierzu stali się odważniejsi. Zachęcając do pracy, sam nie raz podejmował prace fizyczną. Kolejne prace przy kościele pobudzały aktywność parafian.

W szkole do której w tym czasie uczęszczała H. Wencak, rozpoczęła się wroga propaganda przeciwko tym, którzy chodzą do kościoła. Najgorsze były poniedziałki, gdy na szkolnej gazetce pojawiały się zdjęcia tych, którzy w niedzielę byli w kościele.

Podobna sytuację wspomina H. Wencak w stosunku do ks. K. Mączyńskiego. Przy drodze do kościoła stała tablica informacyjna, na której wieszano informacje na temat „elementu przestępczego” Mościsk. Na tej tablicy pojawił się i wizerunek Księdza. Było to również smutne doświadczenie dla parafian. „Karykatura Księdza była bardzo sarkastyczna, obrażająca.”

Mimo tych wszystkich wydarzeń w kościele zapanowało nowe życie, szczególnie dla dzieci i młodzieży. „Dla nas każde kazanie to były rekolekcje.” Msza św. w niedzielę była o godz. 15. 00 a o 18.00 we Lwowie. Wszyscy widzieli poświęcenie Księdza. Kościół żył na nowo. Odnowiony śpiew, modlitwa. Po kapłanie, który przeżył łagry (ks. Saletnik), ks. Kazimierz swoją odwagą wprowadził nowe życie na parafie.

Msza św. odprawiała się wtedy jeszcze w j. łacińskim. Dzięki zaangażowaniu ks. Kazimierza wszyscy byli czynnie zaangażowani w liturgię.

Uczył ks. Kazimierz zaangażowania w Zycie parafii. Pomagał biednym. H. Wencak wspomina sytuacje, gdy jakaś babcia przynosiła ofiarę na Mszę św. i dawała rubla, a miała emerytury 15 rubli, to ks. Kazimierz brał tego rubla ale w zamian babcia otrzymywała 10 rubli.

Potrafił wczuć się w sytuacje parafian. H. Wencak wspomina, gdy wyszła za mąż, doznała pomocy od Księdza. Nie była to pomoc tylko duchowna ale i materialna. „Były momenty, ze potrzebowaliśmy pomocy. Nie mówiliśmy tego a On to wiedział. Było to wynagrodzenie za czasy, gdy my pomagaliśmy.”

Wprowadził obiady dla Księdza i kierowcy. Stać go było aby kupić, ale ks. Kazimierz tłumaczył, że jak sami przyniesiecie to jest to okazja zaprezentowania. A dla samych ludzi był to zaszczyt, radość: „To dziś my częstujemy Księdza.”

Jako spowiednik, był to kapłan wielkiego formatu. Nie lubił kartek do spowiedzi: „wszystko co ci na duszy leży to pamiętasz. A grzech pamiętaj, jakby cię w nocy obudzili, żebyś powiedział.”

Podobnie było w kazaniach. To były zawsze przygotowane kazania, pełne nowych wątków. „Chciało się słuchać.” „Widział jak parafia dojrzewa do kazań. Widział kiedy można wprowadzić nowy temat.” Kazania były bardzo dobitne ale wyważone. H. Wencak wspomina kazanie do młodzieży: „Pamiętajcie chłopcy dziewczyna to nie lalka, którą można się pobawić a potem wyrzucić. Bo to nawet lalkę dobre dziecko nie rzuci w kąt. A wy dziewczyny pamiętajcie o swojej godności, że wy – nie zabawka!” Takie porównania zapadały w serca słuchających. „O wszystkim, co mówił Ksiądz, wszystko to było ważne.” Nawet gdy mówił o ustronnym miejscu: „Mnie wystarczy zajść w ustronne miejsce i widzę, jaka tam jest gospodyni w tym domu.”

Dbał o liturgię nabożeństwa i procesje nie były tylko dla babć ale angażował dzieci, młodzież.

Przygotowanie do I Komunii św. rozpoczynało się po Wielkanocy a miało miejsce zazwyczaj 15 sierpnia. Pytania, które dziecko otrzymało, musiało w katechizmie znaleźć odpowiedź. „To była katecheza dzieci rodziców. A potem było <<przepytanie>>, czyli sprawdzenie przez księdza wiadomości.” Dzieci przeżywały ten egzamin. Chodziło jednak nie o strach ale o wstyd przed księdzem, że można by było nie zdać. „Wyglądał surowy, ale z twarzy było widać, że cię lubi. Okazał się nie surowy – sędzia, egzaminator, ale dobry ksiądz.”

Sama uroczystość była bardzo uroczysta. „Ubrania skromne, codzienne, ale białe.” Zdjęcia były dopiero u fotografa przy zamkniętych drzwiach. „To był <<wchodniak>>, ale rozumiał sytuację i był pełen szacunku dla Księdza.”

Dla H. Wencak ks. Kazimierz był jak ojciec. Podejmując decyzję o zawarciu małżeństwa liczyła się ze zdaniem Księdza. Było to zaufanie do tego stopnia, że jedno słowo Księdza wystarczyło by nie podjąć decyzji o małżeństwie: „To było dla mnie najwyższe kryterium.” Od Księdza usłyszałam: „Halina mam nadzieję, że go dobrze przygotujesz.” „Umowy” z mężem, były oparte na tym wszystkim co przez wszystkie lata swoją naukę wpoił ks. Kazimierz.

Bierzmowanie miało miejsce już po ślubie, gdy przyjechał Biskup z Rygi w roku 1978. Odbyło się ono w kościele św. Antoniego we Lwowie. Poprzedziło je seria kazań katechetycznych. Podobnie jak w samborze wprowadzona była skrzynka, gdzie można było zadać pytanie.

H. Wencak wspomina jedno z takich pytań: „Czy muzułmanie będą razem z nami w niebie?” Ksiądz lekko się uśmiechnął i odpowiedział: „Chciałbym zadać inaczej pytanie – Chcemy wiedzieć czy będziemy razem z muzułmanami w niebie? Czy wy wiecie o tym, jak muzułmanie się modlą, o której godzinie? Gdzie by nie byli – na placu, na bazarze> Słońce stanęło, rozwija się dywanik, klęka, zapomina się o całym świecie bo się modli. A my modlimy się tak? Czy my tak pamiętamy o modlitwie, rano, wieczór, w świętym dniu?” Te odpowiedzi Księdza, to był dalszy ciąg kazania.


MENU

Kategorie rozdziału

Wszystkie [2]

Forma wejścia

Szukaj

Kalendarz

«  Kwiecień 2024  »
PnWtŚrCzwPtSobNie
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930

Nasza sonda

Ocena strony
Suma odpowiedzi: 261

Statystyka


Ogółem online: 1
Gości: 1
Użytkowników: 0