Czwartek, 21.09.2023, 19:45
„Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku”.A. de Saint-Exupery
Żył sobie niegdyś na brzegu rzeki w niewielkim domku bardzo dobry człowiek. Pewnego dnia zauważył, że przez drzwi w jego mieszkaniu dostaje się woda. Sytuacja stawał się coraz bardziej niebezpieczna. Ogarnął go w końcu lęk, gdy usłyszał jak w radiu ciągle powtarzany był komunikat: „Wszyscy mieszkańcy nabrzeżnych domów powinni natychmiast porzucić swe mieszkania. Rzeka będzie coraz bardziej wylewać”. Człowiek ów był bardzo pobożny i pokładał dużą ufność w Panu. Upadłszy na kolana zaczął gorliwie się modlić: „Panie, uratuj mnie!”. Znienacka w odpowiedzi usłyszał głos z nieba: „Nie lękaj się człowiecze! Pamiętam o tobie”. Był to głos Pana Boga. Człowiek powstał i zaczął wykonywać swoją codzienną zwykłą pracę. Niby nic nadzwyczajnego nie działo się wokół niego. Około godziny jedenastej woda sięgała mu już do ramion, wyszedł więc na piętro. Zauważył ratowników, którzy przepływali łódką obok jego domu. Ratownicy zaczęli wołać do niego: „Ratuj się razem z nami! Pozostać tutaj to prawdziwe szaleństwo!” Na to ten odrzekł im wskazując palcem ku niebu: „Nie! Ja mam obronę z góry”. O trzeciej po południu woda zaczęła zalewać piętro jego domu i człowiek zmuszony był przenieść się na strych. Nieopodal przepływali znowu ratownicy, którzy wołali do niego: „Nie zwlekaj! Wody ciągle przybywa!”. Znowu im odrzekł: „Mam swojego opiekuna!”. Kwadrans po piątej woda wdarła się na strych, uciekał, zatem ów człowiek na dach. I znów obok przepływali ratownicy i znów na próżno namawiali go aby popłynął z nimi. On uczepił się komina i dalej uparcie twierdził: „Nie potrzebuję pomocy. Mam, na kogo liczyć”. Tymczasem wody ciągle przybywało. Około godziny szóstej człowiek utonął. Ponieważ za życia był on pobożnym człowiekiem, z wiarą przyjął Jezusa jako swego Zbawcę i Pana, to trafił do raju. Jednak był bardzo obrażony na Boga, bo On nie uratował go od śmierci, choć wcześniej obiecał mu tak uczynić. Przystąpił do Bożego tronu i zapytał: „Boże, czyż nie obiecałeś mi, że zadbasz o mnie?”. Pan Bóg z wielką miłością spojrzał na człowieka i odrzekł: „Wykonałem swą obietnicę. Trzykroć posyłałem tobie ratowników, lecz ty uparcie rezygnowałeś z mojej pomocy”. Niestety, ze względu na to, że nie czytamy Pisma Świętego, często mylnie wyobrażamy sobie Boga, to, jak powinien On działać w naszym życiu. Nieszczęsny człowiek wyobrażał sobie Bożą pomoc jako interwencje niebieskich aniołów, którzy uniosą go z dachu domu postawią w bezpiecznym miejscu. Tak nasz Bóg jest Bogiem cudów i największym z cudów jest to, że On oddał za nas na śmierć swego Syna Jezusa, abyśmy uwierzywszy w Niego mieli życie wieczne. U Niego kalecy chodzą, niewidomi odzyskują wzrok, niemi przemawiają, głusi słyszą, a umarli zmartwychwstają. Takim jest nasz Bóg. U Niego nie ma niczego niemożliwego, bo u Niego jest wszelka władza i moc. On zna wszystkie okoliczności naszego życia i wie jak najskuteczniej można nam pomóc. Często Jego pomoc przychodzi cicho i niezauważalnie poprzez takich samych ludzi jak mu – naszych bliskich, sąsiadów, przyjaciół, współpracowników. Pozwólmy Bogu samemu decydować o tym, jak ma nam pomóc oraz bądźmy uważni i roztropni, byśmy potrafili rozpoznać nadchodzącą pomoc. Zaufajmy Panu, a On zaopiekuje się nami. Ewelina Borsuk
W dziejach Kościoła i kultury na wschodnich kresach państwa polskiego w XIV i XV wieku odegrał doniosłą rolę bł. Jakub. Pochodził z diecezji krakowskiej. Wywodził się z polskiej rodziny szlacheckiej. Jakub Powszechnie jest znany pod zawołaniem Strzemię (Strepa). Nie wiemy nic o jego rodzinie. Młodość również nie jest znana. Wiemy, że wstąpił do zakonu św. Franciszka z Asyżu. Przypuszczalnie nowicjat i studia poprzedzające święcenia kapłańskie odbył w Krakowie. Jakub Strzemię przybył na Ruś jako misjonarz. Wstąpił do Stowarzyszenia Braci Pielgrzymujących dla Chrystusa. Działalnością apostolską Jakub objął Ruś Czerwoną, Wołyń, Podole i Wołoszczyznę w dzisiejszej Rumunii. Prowadził wędrowny tryb życia. Wszędzie szerzył wiarę prawdziwą, nieraz bez środków i z narażeniem własnego życia. Katolikom głosił słowo Boże i udzielał sakramenty św., nawracał również schizmatyków i pogan. Jakub Strzemię był gwardianem klasztoru św. Krzyża we Lwowie w latach 1385 do 1388. We współczesnych aktach zaznaczyła się indywidualność Jakuba. Sprawy kościoła katolickiego na Rusi leżały mu na sercu. Zakon św. Franciszka powierzył energicznemu i gorliwemu w pracy apostolskiej Jakubowi odpowiedzialne stanowisko wikariusza generalnego Rusi. Podlegały mu franciszkańskie placówki misyjne na Rusi, Podolu, Ukrainie i w Mołdawii. Dnia 27 czerwca 1391 r., po śmierci arcybiskupa halickiego Bernarda, papież Bonifacy IX mianował Jakuba arcybiskupem. W bulli nominacyjnej, powołując się na wiarygodne świadectwa, papież wymienia jego przymioty: gorliwość apostolską, wielkie wykształcenie, czystość życia, szlachetność obyczajów, wytrawność w sądzie i zarządzie sprawami duchowymi i świeckimi. Za pozwoleniem papieża konsekracja Jakuba i wręczenie paliusza arcybiskupiego odbyły się w kraju. Na początku 1392 r. otrzymał Jakub sakrę biskupią z rąk biskupa przemyskiego Macieja w Tarnowie. Jakub był szlachetnym i bezinteresownym pasterzem, nie dbającym o własne korzyści materialne, tylko o dobro powierzonych sobie wiernych. Praca nad ugruntowaniem i rozszerzeniem Kościoła katolickiego, troska o dobro Lwowa i całego kraju oto wytyczne rządów Jakuba. Pierwszorzędnym zadaniem, którego się podjął arcybiskup, była budowa kościołów i zakładanie parafii, i to jedynie mogło zapewnić ugruntowanie i szerzenie wiary katolickiej. Akty fundacyjne parafii świadczą wymownie o gorliwości arcybiskupa Jakuba w sprawie budowy nowych świątyń. Za rządów Jakuba powstały parafie wiejskie zakładane przez właścicieli ziemskich. Arcybiskup Jakub bardzo popierał działalność zakonów misyjnych dominikanów i franciszkanów, którym w poprzednim okresie zawdzięczał Kościół swoje istnienie i rozwój na tym terytorium. Cieszyły się zakony żebrzące względami u arcybiskupa. Uznawał ich przywileje misyjne i działalność: Stowarzyszenia Braci Pielgrzymujących dla Chrystusa. Zatwierdzał zapisy na rzecz zakonnych kościołów; zachęcał wiernych, aby obdarzyli konwenty dominikanów i franciszkanów książkami, kielichami, szatami liturgicznymi, światłem. Sam arcybiskup wyposażał je w kosztowne dary. Do kościoła franciszkanów we Lwowie darował srebrny kielich. Obdarzał świątynie zakonne łaskami duchowymi i pozwolił biskupom z innych diecezji nadawać odpusty kościołom dominikanów i franciszkanów. Jakub nie oddalał się ze swej diecezji, mieszkał przeważnie we Lwowie. Często wizytował swój okręg kościelny, odbywał uciążliwe podróże do odległych parafii, osobiście stykał się z ludem, udzielał mu posług duchownych, przeprowadzał katechizację dzieci. Arcybiskup starał się pomnożyć liczbę duchowieństwa. Czuwał nad jego karnością, aby właściwie i należycie wypełniało obowiązki duszpasterskie. Odznaczał się wielką czcią Najświętszego Sakramentu i gorącą miłością do Najświętszej Maryi Panny. Celem wzmożenia pobożności i odrodzenia moralnego kleru i ludu szerzył kult Najświętszego Sakramentu i nabożeństwo do Matki Bożej. Jakub czcił „najświętszy i godny uwielbienia sakrament Ciała Chrystusowego". Dominikańskiemu kościołowi Bożego Ciała we Lwowie nadał odpusty, aby zachęcić lud do adoracji Pana Jezusa wystawionego w monstrancji. Utworzył w tym kościele ośrodek kultu Najświętszego Sakramentu.
|
MENUKategorie rozdziału
SzukajKalendarz
ArchiwumNasza sondaStatystykaOgółem online: 1 Gości: 1 Użytkowników: 0 |